piątek, 10 listopada 2017

Pierwszy wspólny dzień

Z archiwum bloga - pierwszy wspólny dzień

"Pierwszy wspólny dzień za nami.
Dzieci zasnęły o 21.
Pełno emocji, no i przedłużyło się nam wspólne składanie łóżek z naszymi małymi pomocnikami :)
Później wybieranie pidżamek, mycie zębów (z połykaniem pasty :/), modlitwa do Anioła Stróża, walka o to kto gasi świecę, bajeczka, buziaczki i dobranoc.
Choć mamy nad czym pracować i padamy na twarz to był naprawdę piękny dzień.

***
Synek powitał nas od wejścia słowami "A my tu już nie będziemy mieszkać! Jedziemy do nowego domku!" Był pełen emocji, nie mógł sobie znaleźć miejsca.
Ciocia mówiła, że rano tłumaczył siostrze, że już nie będą mieszkać u cioci, że będą miały nowy dom. Myślę, że oboje nie bardzo są świadomi co to właściwie oznacza ten nowy dom.

***
W samochodzie nie chcieli spać, mimo że oczy im się same zamykały. Synek zasnął dopiero 30 minut przed przyjazdem do domu (2h drogi) i tylko dlatego, że obiecaliśmy, że obudzimy go jak będziemy wjeżdżać do naszego miasteczka.

***
W zupełnie niespodziewanych momentach padają słowa:
"Za jeść dziękuję.
Za pić dziękuję.
Za wszystko dziękuję."

W nocy synek obudził się tylko raz, za to z tak przeraźliwym krzykiem jakiego nigdy nie słyszeliśmy. Przytulony, pogłaskany, ucałowany zasnął.

W takich chwilach moje serce rozpada się na milion kawałków.
Co Ty przeżyłeś nasz mały synku?

***
Dzisiaj syn obudził się przed 8. Słyszałam jak wstaje i chodzi po pokoju. Przyniosłam go do nas.
Synku jesteś jeszcze taki malutki.
Ślicznie wyglądasz w swojej misiowej pidżamce.
Po 8 wszyscy razem obudziliśmy córcię, pobawiliśmy się razem, zjedliśmy śniadanie, teraz mąż jest na spacerze z synkiem a córcia śpi.

***
Jesteśmy chorzy. Mnie rozłożyło dzień przed przywożeniem dzieci, dzieci też chore. Synek katarek,  córcia katarek i strasznie kaszle, ja jak dzieci + temperatura. Pewnie wylądujemy u lekarza. Na razie walczymy domowymi sposobami i inhalacjami.

***
To jest inny wymiar miłości.
Dobrze, że to się wydarzyło."